Opowiadanie fanfiction, tylko wytwór mojej chorej wyobraźni.
Nie ma na celu urażenie kogokolwiek.
Ostrzegam, występują wulgaryzmy

piątek, 22 stycznia 2016

[06] Just to lose control - just once

Niemalże biegiem wpadła do szpitala, słyszała kroki Ignaczaka za plecami. Wściekła, przerażona, rozczarowana. I doskonale wiedziała, dlaczego w ogóle Bartek poszedł się napić. Przez nią.
Korytarz pod izbą przyjęć wydawał się niemal całkowicie pusty. Dopiero po chwili zauważyła Nowakowskiego siedzącego na jednym z krzesełek pod ścianą, nerwowo bawiącego się drogim telefonem. Podeszła do niego, zaciskając dłonie w pięści.
– Byłeś tam z nim? – spytała ostro. – Razem z nim się najebałeś?
– Piliśmy razem, wyszedłem, bo Ola zadzwoniła, jak wróciłem to zbierał się z podłogi – wyjaśnił cicho. – Wydawało mi się, że nie wypił dużo, ze cztery kieliszki, musiał coś złapać jak mnie nie było.
– A Bartek? Coś poważnego? – zapytał szybko Ignaczak, chwytając Anikę za nadgarstek i zaciskając mocno palce.
– Podbite oko, rozcięty łuk brwiowy, obił sobie dłoń o pysk jakiegoś dresa – wyjaśnił Nowakowski. – Przez kilka dni może mieć lekki problem z atakami i zagrywką, ale nic więcej.
– Nic więcej? – warknęła Anika, nie reagując na próby uspokojenia jej przez Ignaczaka. – A policja na karku za pobicie? Kowal i zarząd Resovii też pewnie będą wniebowzięci, że ich nowa gwiazda wszczyna po pijaku bójki. Genialna reklama – syknęła.
– Bardziej to jego pobili niż on kogoś – mruknął Nowakowski. – W siatkówkę gra zajebiście, ale bić się nie umie.
Prychnęła cicho.
Trzymany w dłoniach telefon Nowakowskiego zabrzęczał nagle, wygrywając refren jego ulubionej piosenki.
– Kowal – jęknął. Ignaczak westchnął cicho i wyciągnął dłoń po urządzenie, puszczając nadgarstek Aniki.
– Daj, ja z nim pogadam – mruknął. – Po latach przyjaźni z Kadziewiczem, Bartmanem i paroma innymi mam wprawę w tłumaczeniu takich spraw.
Środkowy odetchnął z ulgą, podnosząc głowę i patrząc na stojącą przed nim Anikę.
– On to zrobił przez ciebie – rzucił, nawet nie oskarżycielsko, raczej ze smutkiem. Wydawał się być cholernie tym wszystkim zmęczony. – Nie wie, co ma robić. A ty nie ułatwiasz.
– A opowiedział ci, co zrobił? – spytała ostro. – Jak wywalił mnie z domu, kiedy dowiedział się o ciąży? Jak dał godzinę na zniknięcie z jego życia?
– Anika, to było prawie cztery lata temu...
Nie odpowiedziała, skrzypnęły drzwi i na korytarzu pojawił się Kurek, blady, z podbitym okiem i obandażowaną prawą dłonią. Nowakowski wstał, ignorując Anikę, podszedł do przyjaciela.
– Jak ręka? – spytał.
– Tydzień i mogę próbować grać – odparł atakujący. – Kowal już wie?
– Raczej tak, zadzwonił do mnie. Igła z nim gada – wyjaśnił Piotrek. Kurek zmarszczył brwi.
– Co tu robi Igła? – zapytał. Dostrzegł Anikę za plecami Nowakowskiego, zagryzł wargi. – No tak – mruknął. – Skąd ona wie?
Podeszła do Bartka, wpatrując się mu prosto w oczy.
– Piotrek zadzwonił do Krzyśka, a ja byłam akurat u niego z małym – powiedziała chłodno, za wszelką cenę starając się zapanować nad drżeniem głosu. – Krzysiek właśnie próbuje ugłaskać jakoś Kowala, żebyś nie wyleciał z hukiem z klubu. Kadrę masz z grzywki, Antiga za coś takiego na pewno nie zabierze cię do Spały. Zadowolony? – prychnęła.
Splotła ręce na piersiach, patrząc na niego z wściekłością błyskającą w zielonych oczach.
Nigdy nie widział jej w takiej stanie, w niemalże czystej furii. Nienawidziła go, w tym momencie wyraźnie błyszczało to w jej tęczówkach, ta nienawiść, wściekłość. Zmieniła się? Nie, to on ją zmienił. Tym, co jej zrobił.
I nagle zaświtała mu w głowie myśl, kompletnie nieodpowiednia i nie na miejscu, że taką kochał ją jeszcze bardziej.
– Anika... – jęknął. – Nie złość się – poprosił, nie zastanawiając się nawet nad tym, co mówi. Kiedyś mówił jej to często, ale od lat nie miał prawa do takich słów. Sam sobie to prawo odebrał.
– Ja się nie złoszczę – odparła niebezpiecznie spokojnym tonem. – Po prostu upewniam się w przekonaniu, że nie nadajesz się na ojca. Nigdy nie będziesz ojcem Kacpra, Bartek.
Czuła na sobie świdrujący wzrok Nowakowskiego, ale ignorowała go, skupiona na własnym gniewie, rozczarowaniu, na bólu i hamowaniu odruchów, bo chciała podbiec do Kurka i dotknąć delikatnie szytego łuku brwiowego, upewnić się, że wszystko z nim w porządku.
– Anika, daj mi szansę...
– Miałeś ich wystarczająco dużo, Bartek. Więcej niż ty dałeś mi.
Przygryzła wargi, uciekła wzrokiem w bok, jakby nagle uleciała z niej cała pewność siebie, cała złość. Zauważył to. Zbliżył się o krok.
– Anika, kocham cię – szepnął. – Wiesz o tym. Wiesz, że cię kocham.
– Wiem, Bartuś – odparła, cichutko, już nie opanowała drżenia głosu. – Przecież wiem.
Odwróciła się, słysząc kroki Ignaczaka za plecami.
– Jesteś zawieszony do końca tego roku kalendarzowego, do Spały pojadą Konar i Bociek, bo Antiga też już wie – powiedział libero, zatrzymując się obok Aniki. – Masz szczęście, że koleś, do którego wystartowałeś, nie chce składać oświadczenia na policji. Chyba wystraszył się faktu, że rozwalił pół ryja jednemu z lepszych siatkarzy w kraju.
Kurek uśmiechnął się blado, nie odrywając wzroku od twarzy dziewczyny. Cały czas na niego nie patrzyła, przyglądała się sznurówkom butów.
Zauważył, że schudła. Ze stresu? Przez niego?
– Anika, chodź, wracamy – odezwał się Ignaczak. – Jedziesz do mnie, jutro rano odstawię ciebie i Kacpra do domu.
Pokiwała głową, nie podnosząc wzroku.
Kurek prychnął, znowu zbliżając się do niej o krok, zanim Nowakowski zdążył go powstrzymać.
– Dlatego uciekasz? – spytał cicho. – Teraz Igła? Odmieniło ci się, teraz wolisz żonatych?
– Spieprzaj – syknął Ignaczak. Anika zagryzła wargi, podniosła głowę, spojrzała na niego.
– Nienawidzisz mnie, Bartek – powiedziała spokojnie. – Za to, że mnie kochasz. Nienawidzisz mnie. I dlatego uciekam.
– Ty też mnie kochasz, Anika, musisz mnie kochać – jęknął Kurek. Nie odpowiedziała. Uciekła wzrokiem w bok, zagryzła drżące wargi. Poszła za Ignaczakiem, wychodząc ze szpitala, zostawiając go z Nowakowskim.
I dając mu odpowiedź na niezadane pytanie.

Do domu Ignaczaka jechali w ciszy. Krzysiek próbował rozmawiać z Aniką, ale ona uparcie ucinała każdy temat, zaciskając nerwowo dłonie w pięści i wpatrując się w Rzeszów migający za oknem.
Drżała, bała się. Bo przecież się przyznała, swoją reakcją zdradziła Bartkowi wszystko, dała mu odpowiedź na pytanie, którego właściwie nie zadał. Przyznała, że go kocha. Włożyła mu do ręki broń i mogła się teraz tylko modlić, żeby nie pociągnął za spust.
– Iwona napisała, że Kacper śpi, trochę marudził, ale wreszcie zasnął – powiedział cicho Ignaczak. Przygryzła wargi.
– Zatrzymaj się – poprosiła. Zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, o co jej chodziło, dalej jechał. – Zatrzymaj się – powtórzyła ostrzej. Zahamował, skręcił na parking przed jakimś sklepem, wyłączył silnik.
– Anika, co się dzieje? – spytał niepewnie, przyglądając się blondynce.
– Kacper nigdy nie śpi dobrze na nowym miejscu, więc obudzi się, jak wejdziemy do domu – mruknęła. – Nie może mnie takiej zobaczyć.
Nerwowo odgarnęła włosy z twarzy. Drżała.
– Anika – jęknął Ignaczak. Podniosła głowę, spojrzała na niego. Łzy w oczach, na policzkach.
– Kocham go, przecież ja go kocham – szepnęła. – I nienawidzę go za to, i nienawidzę za to samej siebie, ale go kocham, Krzysiek.
Ukryła twarz w drżących dłoniach. Zrozumiał, dlaczego chciała, żeby się zatrzymał. Musiała opanować emocje, wyciszyć rozedrgane, poplątane myśli. Przecież wszystkie matki tak robią, ukrywają wszystkie negatywne uczucia przed swoimi dziećmi, płaczą po cichu, w samotności. Niejednokrotnie widział uśmiech na twarzy Iwony, który natychmiast gasł, kiedy tylko dzieci nie mogły jej zobaczyć.
A przecież priorytetem Aniki cały czas był Kacper.
Dał jej czas, pozwolił się wypłakać, skoro tego potrzebowała. Nie chciał nawet wiedzieć, jak długo tłumiła w sobie emocje, ból, żal, tęsknotę i tę chorą nienawiść pomieszaną z miłością.
– Dlaczego to robisz? – spytała nagle, podnosząc głowę. – Dlaczego mi ciągle pomagasz, Krzysiek? Od początku mi pomagasz, a właściwie mnie nie znasz.
Uśmiechnął się blado.
– Teraz już cię znam – odparł. – Widzę, jak kochasz Kacpra, widzę, że jesteś świetną matką, że robisz wszystko, żeby mały miał jak najlepsze dzieciństwo.
– Ale zanim mnie poznałeś, tak naprawdę... stanąłeś po mojej stronie. Nie po stronie Bartka.
– Każdy potrzebuje kogoś po swojej stronie – zauważył. – Kuraś ma Pita, ty w Rzeszowie nie miałaś nikogo. A znam Bartka, znam waszą historię, wiem, co ci zrobił.
Westchnęła cicho.
– Wiesz, chyba nigdy nie jest tak, że jedna strona jest całkiem bez winy – mruknęła. – Nie chcieliśmy dziecka, coś nie wyszło, ale beze mnie go nie zrobił.
– Anika, nie usprawiedliwiaj go – powiedział Ignaczak. – Nieważne, co się stało, wyrzucił cię z domu, w ciąży, nie przejmował się tym, czy masz w ogóle gdzie iść. Zachował się jak nieodpowiedzialny szczeniak.
– Ale chyba się zmienił... – wyszeptała.
Przygryzła wargi. Wierzyła w to, że się zmienił? Chciała wierzyć. Wiedziała, że ją kocha, w to nie mogła wątpić. Ale przecież jednocześnie jej nienawidził, i robił wszystko, żeby ją zniszczyć, świadomie lub nie.
– Anika, sama w to nie wierzysz – westchnął Ignaczak.
– Ale chcę wierzyć – odparła. Spojrzała w okno, na ciemny parking, błyskające w oddali światła ulicy. – Jedźmy do domu – poprosiła.
Nie odpowiedział, bez słowa uruchomił samochód i wyjechał na drogę.
– Dzięki, Krzysiek – usłyszał po chwili. Uśmiechnął się lekko.

Stał w progu własnego mieszkania, czekając, aż oczy przyzwyczają mu się do ciemności. Zostawił go tu Nowakowski, po przywiezieniu ze szpitala.
Był wściekły, znowu. Na siebie, na Piotrka, który miał do niego żal o całą tę sytuację, był wściekły na Anikę, na Krzyśka. Ostatnio ta wściekłość towarzyszyła mu niebezpiecznie często.
Dlatego sprowokował tę bójkę? Żeby wywalić z siebie nagromadzone emocje?
Czy żeby zwrócić na siebie uwagę Aniki, oderwać jej myśli od Kacpra, sprawdzić reakcję?
Oparł się plecami o ścianę, przymykając oczy. Miał wrażenie, że traci nad tym wszystkim kontrolę, że życie wymyka mu się z rąk, prześlizguje pomiędzy palcami. Już kiedyś czuł coś podobnego. Kiedy Anika powiedziała mu, że jest w ciąży.
Wtedy szybko tę kontrolę odzyskał, wyrzucił ją ze swojego mieszkania i ze swojego życia, wszystko toczyło się starym, utartym trybem. Tylko mieszkanie nagle zrobiło się zdecydowanie zbyt duże i zbyt ciche. Nagle brakowało mu jej kosmetyków zajmujących większość półek w łazience, jej ubrań rzuconych niedbale na krzesło, jej śmiechu, jej spojrzenia, jej oddechu, kiedy spała obok niego, dotyku jej skóry i warg na jego ciele.
Walczył o tę kontrolę, chciał zapanować nad własnymi uczuciami, ale nie potrafił przestać za nią tęsknić. A kiedy nareszcie było łatwiej, kiedy był gotów na powrót do Polski, ona znowu się pojawiła. Nie dawała o sobie zapomnieć.
Znowu stracił kontrolę, próbował nad tym zapanować, uchwycić ją koniuszkami palców. Nie mógł. Kontrola nad własnym życiem wymykała mu się z rąk razem z Aniką, która go przecież nienawidziła.
A mimo to go kochała, przyznała to w szpitalu, kiedy uciekła wzrokiem, kiedy zaczęła drżeć, dała mu odpowiedź na jego pytanie. Kochała go.
Utwierdziła go w przekonaniu, że ma o co walczyć, że może ją jeszcze odzyskać.
Wyjął komórkę z kieszeni spodni i wystukał szybko esemesa. Kochasz mnie, Anika. Nacisnął ikonkę koperty, wiadomość została wysłana.
Ciemność przedpokoju rozpraszało nikłe światło ekranu jego telefonu, w który wpatrywał się uparcie, czekając na jej odpowiedź.
Czasami zastanawiał się, jak wyglądałoby jego życie, gdyby wtedy nie stchórzył, gdyby pozwolił Anice zostać, stawił czoła rzeczywistości. Byłby dumnym ojcem, nauczyłby się odpowiedzialności? Sam nie wiedział, pozbawił się możliwości poznania prawdy. Teraz mógł tylko walczyć o Anikę, jej miłość, stracone zaufanie.
Czekał na jej odpowiedź, na jakikolwiek sygnał. Ciemny przedpokój pełen był jego splątanych emocji, miłości i nienawiści, tęsknoty, żalu, wściekłości i tej niejasnej, chorej satysfakcji, kiedy widział ból w jej oczach.
Telefon zawibrował w jego dłoniach. Krótka wiadomość tekstowa, od Aniki.
A ty mnie nienawidzisz.
Przecież miała rację. Nienawidził jej. Ale w tej całej nienawiści tak bardzo ją przecież kochał.
Impulsywnie wybrał jej numer i nacisnął zieloną słuchawkę. Odebrała po kilku sygnałach.
– Bartek... – Zmęczony, cichy głos, jakby drżący od płaczu.
– Anika, kocham cię, przecież wiesz. Musisz wiedzieć.
Nie odpowiadała. Milczeli oboje, jego słowa wisiały gdzieś pomiędzy nimi.
– Musisz mnie kochać, Anika, na pewno mnie kochasz... Daj mi szansę, daj nam szansę, kochanie, błagam.
Słyszał jej przyspieszony oddech w słuchawce telefonu, oczy rozróżniały w ciemności kształt mebli, nieco jaśniejszy zarys drzwi do sypialni.
– Bartek... – jęknęła.
– Kochasz mnie – powtórzył. Miał wrażenie, że płakała, oczami wyobraźni widział łzy na jej bladych policzkach. Nie odpowiadała od razu, jakby walczyła sama ze sobą.
– Kocham. Nie chcę, ale cię kocham, Bartuś.
Znowu nadzieja.

~*~
Hepi berzdej tu mi
Bartuś ty łajzo.

9 komentarzy:

  1. Witaj Green, Dominiko.
    Pierwsze słowa, które chciałam Ci napisać to: Wszystkiego dobrego, bądź szczęśliwa, otoczona dobrymi ludźmi, miłością pod każdą postacią i prawdą; czuj się bezpieczna i nigdy nie bądź zmuszona do żałowanie czegokolwiek.

    Kolejnym słowami są słowa o rozdziale. Chociaż prawdę mówiąc ja nie mam słów. Czasem myślę, że nie istnieją takie słowa, którymi mogłabym określić to, co czuję, czytając to opowiadanie. Piękno, brutalność, ból. Mogłabym znowu opowiedzieć jak bardzo rozkochana jestem w fabule, stylu, bohaterach... ale ty to już wiesz.
    Ludzie potrafią tak wszystko utrudniać, pierdolić sobie życie. Jak jedna decyzja może wszystko rozpierdolić, jedno zdanie. Wystarczy dziesięć minut, żeby rozpieprzyć całe życie. To straszne, a jednocześnie takie fascynujące. Przez te emocje rozbolał mnie brzuch.
    Ja widzę, mam nadzieję, że do Bartka powoli coś dochodzi. No kochają się i muszę zrobić wszystko, żeby tamte dziesięć minut nie pierdoliło im dalej życia. Muszą sobie pozwolić się kochać. I rozumieć, co to znaczy. Szczególnie Bartek powinien to zrozumieć. A cztery lata to masa czasu na zrozumienie i myślenie.

    Co do ostatniego komentarza - chodziło mi o to, że nie odgapiłam od ciebie wątku i bałam się, że tak sobie pomyślisz.

    Czekam na następny rozdział i ślę uściski.

    Zuzek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początek dziękuję z całego serca!:)
      Ech, cały czas ten Bartek, który miał tyle czasu, żeby dojrzeć, a mimo to jakoś chyba mu nie wyszło. I ta jedna jego decyzja, która zniszczyła życie jemu, Anice i niewinnemu dziecku. Aż się chce powiedzieć: "wielki jak brzoza a głupi jak koza"
      pozdrawiam:)

      Usuń
  2. No łajzo, łajzo. Oj Bartuś to naprawdę rycerzyk w plastikowej zbroi. Ach. Kiedyś trzeba dorosnąć, nawet jeśli się nie chce. A to jest odpowiedni moment na to dla Kurka... a niech walczy, może dorośnie, a wtedy zobaczy co stracił zachowując się jak szczeniak kiedy wyrzucił Anikę ze swojego mieszkania i życia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurek był szczeniakiem i tak się zachował. Czy dorósł? Anika by chciała.

      Usuń
    2. Każdy by chciał żeby dorósł

      Usuń
  3. Biedna Anika. Postępuje jak większość ofiar przemocy domowej. Może się zmieni, przecież tak go kocham, musi się zmienić. A później zmienia się tylko konfiguracja siniaków na ciele kochającej.
    A Bartka tutaj nie lubię, nawet bardzo. Działa mi na nerwy. Wrrr
    Niech Anika zerwie tę chorą więź raz, a dobrze; niech na przykład Fabian, jako prawdziwy rycerz, a nie jakiś podrabianiec weźmie ją i uratuje. Bo Bartek jest spisany na straty. Nic z niego konstruktywnego nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fabian - prawdziwy rycerz, nie jakiś podrabianiec<3
      Siniaków na ciele Aniki nie ma. Były i są na duszy.
      i ten nieszczęsny niedobry Bartek, który wszystko psuje. Może jeszcze dorośnie. Może.

      Usuń
  4. Łajza, jakich mało. -.-
    Może i coś się zmienił, ale czy wydoroślał? Jakoś wątpię. Może nie jestem facetem i może nie wiem, czy wdanie się w bójkę to jakiś ich skuteczny pomysł na rozładowanie emocji, ale to był fatalny krok Bartosza. Nawet jeśli chciał sprawdzić reakcję Aniki (lol?), to niee. Przecież ona chce widzieć w nim kogoś odpowiedzialnego, kto będzie potrafił zaopiekować się nią i Kacperkiem. Czasami można kochać kochać, ale czym jest miłość bez zaufania? No nie wiem, mam nadzieję, że Bartosz jakoś się konkretnie ogarnie, bo mi ręce i cycki opadają, gdy widzę jak mu nie idzie. Ale próbuje i się nie poddaje, to na plus.
    Kocham.
    Ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy Bartek wydoroślał? Nie wygląda. Zachowuje się jak szczeniak, ale osiągnął swój cel. Czy Bartek się ogarnie? Oni się mnie kompletnie nie słuchali i robili co chcieli:D

      Usuń