Drogi
Kacprze!
Właściwie to ten list nie powinien się tak zaczynać, prawda? Powinien
zaczynać się od słów "kochany synku" albo "moje najwspanialsze
dziecko". A jednak zaczynam w ten sposób, oficjalny, pozbawiony ładunku
emocjonalnego. Dlaczego? Przecież wiesz.
Przecież nie jesteś moim synem, a ja nie jestem twoim ojcem. Kim dla ciebie
jestem? Kim ty jesteś dla mnie?
Jesteśmy sobie obcy, bo odebrałem nam szansę poznania się. Jednym
egoistycznym wyborem zniszczyłem świat trzech osób. Twój, mój i Twojej matki.
Aniki.
Właściwie to dlaczego piszę ten list? Przecież i tak nie zamierzam go
wysyłać. Nie znam Twojego adresu, a Ty nie znasz mnie. Nigdy nie chciałem
Ciebie w moim życiu. Nigdy Ciebie nie planowałem. Jesteś wpadką, przypadkiem,
jesteś niechciany. Przynajmniej przeze mnie. Bo Twoja matka przecież kocha Cię
nad życie. Poświęciła dla Ciebie swoje życie. Poświęciła dla Ciebie mnie.
Dlaczego piszę ten list? Dlaczego akurat dzisiaj? Jest ósmy sierpnia.
Kończysz dzisiaj osiem lat. Osiem lat temu ja przegrałem wszystkie swoje
marzenia. Nawet nie przez Ciebie, przynajmniej nie bezpośrednio przez Ciebie.
Osiem lat temu, w Londynie, przegrałem marzenia o medalu olimpijskim. A potem
było coraz gorzej. Potem przegrywałem wszystko.
Dwa lata później zabrakło mnie w kadrze na Mistrzostwach Świata. Siedziałem
przed telewizorem, tak jak teraz, i patrzyłem, jak moi przyjaciele odbierają
moje medale i moje nagrody. Miałem tam być. Miałem być tam gwiazdą, tak jak
jeszcze dwa lata wcześniej, kiedy wygrywałem Ligę Światową.
Ale wtedy już nie było przy mnie Twojej matki, Aniki. Jedynej osoby, którą
kochałem. Nadal kocham. Wtedy nie miałem już nic do stracenia, ale nie miałem
też już o co walczyć. Bo Anika zniknęła z mojego życia. Chociaż nie, nie
zniknęła. Sam ją z niego wyrzuciłem, wyrzucając z mieszkania, kiedy powiedziała
mi o Tobie.
Chciałem być jej rycerzem na białym koniu, okazałem się tylko rycerzykiem w
plastikowej zbroi.
Patrzę w telewizor, na ludzi, których znam, jeszcze do niedawna graliśmy
razem w kadrze. W większości są młodsi ode mnie, ale przecież nie wszyscy.
Miałem tam z nimi być. Nie dostałem tej szansy, bo byłem za słaby, zbyt dumny,
zbyt pewny siebie. I zły. Przecież taki też jestem. Po prostu zły.
Nie ma mnie tam, gdzie powinienem być, z moimi przyjaciółmi z boiska.
Patrzę w telewizor, znowu oglądam na ekranie, jak oni spełniają moje marzenia.
Medal Igrzysk Olimpijskich, który wisi na szyi Dawida, kiedyś mojego zmiennika,
teraz podstawowego gracza drużyny. Drużyny, w której już nigdy nie będzie dla
mnie miejsca.
Jakby Twoja matka, odchodząc, zabrała ze sobą cały mój talent do tej gry.
Jestem zły i nie zasłużyłem, żeby tam z nimi być, na tym pomarańczowym
boisku, ze złotym krążkiem na szyi, z iskrami szczęścia w oczach. Jestem zły i
nie zasłużyłem, żeby móc codziennie zasypiać i budzić się obok Twojej matki,
obok mojej Aniki.
Przecież ją kocham.
Czy ludzie są źli z natury? Czy jakieś czynniki wpływają na nas, na to,
jacy jesteśmy? Czy mogłem coś zmienić, pohamować swój egoizm, być innym,
lepszym człowiekiem, siatkarzem, partnerem i ojcem?
A co, jeśli nie ma złych ludzi, co, jeśli jesteśmy tylko marionetkami w
czyichś rękach i nie mamy wpływu na własne decyzje? A co, jeśli to zło nie jest
złem, tylko słabością, oznaką naszego człowieczeństwa? Może nie jesteśmy źli,
może po prostu robimy złe rzeczy i dokonujemy złych wyborów.
Szukam odpowiedzi w nieodłącznej butelce whisky, ale tam ich nie ma. Może
Ty potrafiłbyś mi ich udzielić.
Ale przecież Ty nie istniejesz dla mnie, a ja nie istnieję dla Ciebie.
Przecież Ty nie jesteś moim synem, a ja nie jestem Twoim ojcem.
Wszystkiego najlepszego... synku.
Chyba chciałbym mieć szansę Cię poznać.
I odkupić winy.
Twój ojciec. Bartek.
~*~
Przyszedł do mnie Barteczek. Ostatnio rozmawiałam z niezastąpioną Annie o tym, czy ludzie są źli, co to znaczy być złym. I nie przestawałam się zastanawiać, co się z moim Bartkiem mogło stać.
Nie umiem o tym Bartku zapomnieć.
Annie, dziękuję. Za każdą rozmowę, za Twoje opowiadanie. Za wszystko.
Pojawiam się już. I jestem trochę zła, bo mogłam tu być już o 20:50. Wczoraj byłam tutaj, czytałam któryś z rozdziałów. Byłam tak samo zachwycona.
OdpowiedzUsuńBartek, ten Twój Bartek, nie wychodzi również z mojej głowy. Jest przy mnie dość często. Mam wielki sentyment do tej historii, bo tu Cię właśnie poznałam.
Bartek przecież złamał mi serce. Tyle razy tutaj płakałam, nawet dzisiaj. I wczoraj też.
To co napisałaś powyżej jest jednocześnie piękne, smutne i pełne nadziei. Piękne, bo napisane cudownie, piękne, bo w gruncie rzeczy Bartek jest piękny. Kto powiedział, że zło nie może być piękne?
Smutne, bo Bartek znalazł się znowu w tym samym miejscu, na dnie. Bez swoich nagród, bez medalu, obdarty ze wszystkiego. A do tego wciąż tak samo zagubiony, zamęczony, zdruzgotany. I łamie moje serduszko. Bo przecież kocham go, inaczej nie byłby moim bohaterem, nie czytałabym o nim, nie wracałabym, nie byłabym tak zdruzgotana jego historią, którą mi przedstawiłaś.
Nadzieja, bo mimo wielokrotnego powtarzania, że są dla siebie nikim, Bartek kończy list w taki właśnie sposób. Może to kaprys, może wreszcie zrozumiał.. Ale coś się w nim dzieje, pęka.
Bartek nie jest zły. Nikt nie jest, wierzę w to. Ludzie popełniają błędy, czasem nie żałują. Ale to nie znaczy, że są źli, że nie ma nadziei. Przecież takich ludzi też się kocha. Jesteśmy pojebani. Mamy prawo robić źle, z różnych powodów, najczęściej ze strachu lub chcąc coś zamanifestować.
Nie spodziewałam się, że dla kogoś cokolwiek znaczą moje słowa, myśli, to co robię. Że mam znaczenie, że ktoś słucha, czasem o mnie pomyśli czy się zmartwi. Pamiętasz naszą rozmowę, gdy tłumaczyłam Ci, że to wszystko, co mnie spotyka to moja kara, płacę za winy. Bo ja jestem zła, a ty szukasz we mnie dobra.
Też dziękuję. I nie umiem zapomnieć o Bartku.
Z.
Tęsknię czasami za tym moim Bartkiem, dlatego tu wróciłam, z post scriptum. Jednocześnie domknęłam historię, która pierwotnie miała otwarte zakończenie. Ale miałam czas, żeby ułożyć sobie wszystko w głowie, i chyba już wiem, co zrobiłaby moja Anika.
UsuńBartek, który sam sobie wszystko odebrał. Przegrał walkę z własnym złem, z własną słabością. Może w ten sposób nie jest jednoznacznie negatywny. Przecież chciał. Po prostu nie potrafił.
Twoje słowa są dla mnie niesamowicie ważne. Każdy Twój komentarz, każda rozmowa na tt, każdy Twój rozdział, bo w Twojej Nastce znajduję siebie. Wszystko, co piszesz, jest dla mnie bardzo ważne.
Dziękuję raz jeszcze
Piękne.
OdpowiedzUsuńSporo dałaś mi do myślenia.
Nie określiłabym go złym. Chociaż zło w nim jest, jak w każdym. Może trochę więcej, może jego złe wybory miały większe i gorsze konsekwencje niż w innych przypadkach.
Dojrzał na tyle, że widzi swoje błędy. Optymistycznie myśląc lepsze to niż nic.
Boli to, co zrobił ze swoim życiem. Na własne życzenie znalazł się na dnie. Ale ten niewysłany list daje nadzieję, że się od niego odbije... Oby.
Idk, bredzę.
Ale powtórzę po raz kolejny, że każdy post tutaj, każde Twoje zdanie jest cudowne. Ważne, sensowne, skłaniające ku refleksji. Nie tylko puste słowa. A o Bartku tutaj długo nie zapomnę.
Pozdrawiam.